piątek, 20 maja 2011

Jak miło wspomnieć...

No tak - jak w tytule - miło wspomnieć. Dzisiaj jak patrzę na nowo budujące się domy to ciarki mnie przechodzą - na dzień dzisiejszy jeszcze nie odpoczęłam od budowy na tyle, aby mieć chęci na następną. Wiem ile nas to pracy własnej kosztowało - tak chciało się zaoszczędzić, i zastanawiam się czasem, czy na pewno zaoszczędziliśmy niedomagając własną harówą? Bo jak dzisiaj wspominam, to nie było lekko: przed pracą - budowa, po pracy - budowa, sobota - budowa, niedziela - trzeba było ogarnąć siebie, dzieciaki, mieszkanie, pomyśleć o działaniach na następny tydzień... i od nowa... Męczące, bo ekipa krzykliwa - daj, naszykuj, brakuje, ma być już - bez wcześniejszych uprzedzeń. Dlatego, gdy dzisiaj to wspominam, to ciarki mnie przeszywają. Ja bym chciała działać bardziej sprecyzowanie, planować, coś w rodzaju odprawy przed kolejnym dniem - co będzie potrzebne, ile czego nawet z zapasem, a nie na bieżąco, z doskoku... Jak się kiedyś wściekłam na to "ciapcianie" po kilka woreczków cementu czy wapna, to kupiłam duuużoo więcej - cement zszedł, ale wapno, dobrych 8 woreczków leży w garażu do dziś - już skamieniałe :)) No cóż, tak bywa.
Życzę wszystkim zaczynającym budowę, szczególnie systemem gospodarczym, dobrych i rozsądnych ekip budowlanych, dużo samozapału i dobrej organizacji pracy a dom stanie równie szybko jak nam , tylko może w większym spokoju. My wybudowaliśmy i wprowadziliśmy się na dobre w 2 lata od wbicia - w sierpniu, łopaty pod fundament. Także najpierw fundamenty sezonowały się przez zimę a następnie mury były sezonowane, zanim zamieszkaliśmy na dobre.

Brak komentarzy: