niedziela, 5 czerwca 2011

Po sporej przerwie...

Nie było mnie długi czas - zaabsorbowały mnie sprawy zawodowe - ale już jestem. Tylko jak patrzę, że mało kto mnie czyta, to narastają wątpliwości - czy warto?
Nic to, przecież uczę się blogować i poznaję nowe opcje, może więc z czasem będzie lepiej i ciekawiej? ;)))
- przecież nie od dziś wiadomo - nauka to ani prosta ani natychmiastowa sprawa; pocieszam się więc - czasu, cierpliwości i jeszcze raz to samo...

niedziela, 22 maja 2011

A oto on

Mimo, że jeszcze sporo pracy przed nami, to można już powiedzieć - mamy dom. Jest już oddany do użytku, i w sierpniu minie rok jak zamieszkaliśmy. Nadal w sferze marzeń pozostaje balustrada na klatce schodowej oraz taras przy wykuszu (to chyba najważniejsze wydatki, na które na razie brakuje...). Kolejka oczekiwań jest oczywiście długa, ale nie tak pilna ;)

- w zimowej otoczce...

Rósł, rósł aż urósł...

Ciężko człowiek pracował - nawet jako pomocnik. Wszystko aby dom - własny powstał. i rósł z dnia na dzień.

sobota, 21 maja 2011

Jak w górę, to w górę...

Zobaczcie proszę, jaką pracę wykonaliśmy w drucie;) Trzeba było się sporo na skręcać - prawda? Nasz wykusz, to prawdziwie druciany szkielet...
A schody - kręcony "majstersztik" - wyszły super, na dzisiaj są już obłożone deską dębową, a pod schodami - jak wspominałam, ulokowałam piwniczkę (mała, ale jest - i chyba wystarczy).

kolejny - wiosenny etap

Jak to mówią - byle zacząć. Po spoczynku zimowym, nastąpił rozkwit. Wiadomo ten etap budowy cieszy oczy swoim tempem a przede wszystkim efektem prac. Mury powstają szybko i są konkretnym, przestrzennie znaczącym widokiem - co ogromnie cieszy.

piątek, 20 maja 2011

Jak miło wspomnieć...

No tak - jak w tytule - miło wspomnieć. Dzisiaj jak patrzę na nowo budujące się domy to ciarki mnie przechodzą - na dzień dzisiejszy jeszcze nie odpoczęłam od budowy na tyle, aby mieć chęci na następną. Wiem ile nas to pracy własnej kosztowało - tak chciało się zaoszczędzić, i zastanawiam się czasem, czy na pewno zaoszczędziliśmy niedomagając własną harówą? Bo jak dzisiaj wspominam, to nie było lekko: przed pracą - budowa, po pracy - budowa, sobota - budowa, niedziela - trzeba było ogarnąć siebie, dzieciaki, mieszkanie, pomyśleć o działaniach na następny tydzień... i od nowa... Męczące, bo ekipa krzykliwa - daj, naszykuj, brakuje, ma być już - bez wcześniejszych uprzedzeń. Dlatego, gdy dzisiaj to wspominam, to ciarki mnie przeszywają. Ja bym chciała działać bardziej sprecyzowanie, planować, coś w rodzaju odprawy przed kolejnym dniem - co będzie potrzebne, ile czego nawet z zapasem, a nie na bieżąco, z doskoku... Jak się kiedyś wściekłam na to "ciapcianie" po kilka woreczków cementu czy wapna, to kupiłam duuużoo więcej - cement zszedł, ale wapno, dobrych 8 woreczków leży w garażu do dziś - już skamieniałe :)) No cóż, tak bywa.
Życzę wszystkim zaczynającym budowę, szczególnie systemem gospodarczym, dobrych i rozsądnych ekip budowlanych, dużo samozapału i dobrej organizacji pracy a dom stanie równie szybko jak nam , tylko może w większym spokoju. My wybudowaliśmy i wprowadziliśmy się na dobre w 2 lata od wbicia - w sierpniu, łopaty pod fundament. Także najpierw fundamenty sezonowały się przez zimę a następnie mury były sezonowane, zanim zamieszkaliśmy na dobre.

środa, 18 maja 2011

przeboje z odbiorem gazu

Każdy kto budował wie, jak uciążliwe są załatwienia tej całej otoczki biurokratycznej. Dzisiaj wspomnę, jakie przeboje miałam z odbiorem domu - przez gaz. Gaz zakładany miałam przez EWE, a więc nie jakąś tam małą firmę tylko dostawcę ogólnopolskiego - mówię tu o podłączeniu gazu do posesji. Sami przygotowali projekt, opłaciłam ich specjalistów z naszego terenu. którzy wkopali się do rurociągu, podpięli i postawili specjalną skrzynkę gazową przed ogrodzeniem. Pozostałe czynności wykonywał projektant d/s instalacji gazowych, tj. kolejna mapka - doprowadzenie gazu od ogrodzenia do domu, oraz rozprowadzenie gazu w domu. Wydawałoby się, że wszystko będzie ok, każdy z uprawnieniami, każdy wykonuje swoją część zadania... Ale urzędnicy w nadzorze budowlanym "widzą to inaczej"!!! (czytaj po swojemu). Cztery razy chodziłam z odbiorem, zanim otrzymałam tę wymarzoną decyzję. Zanim to jednak nastąpiło - chodziło o wpis do dziennika budowy odbioru instalacji gazowej przez dostawcę czyli firmę EWE (dodam, że firma z siedzibą baaardzo daleko ode mnie - niemal drugi koniec Polski). Ci twierdzili, że ich nie interesuje podłączenie do domu, bo za to jest odpowiedzialny inwestor (umowę co do odbioru gazu miałam już podpisaną, a więc z ich strony było wszystko ok, tylko czerpać gaz i płacić). Wpisu do dziennika dokonał oczywiście projektant i kierownik do tych spraw oraz wykonawca instalacji z uprawnieniami gazowymi - wszystko jednak było nieważne dla Pani!!!- która siedziała za biurkiem:) Z uporem maniaka odsyłała mnie do uzupełnienia, ja obdzwoniłamm pół Polski, nie dałam spokoju mojemu projektantowi od gazu - ściągał przedstawiciela ekipy montującej gaz w imieniu EWE - przyjechali, dodzwonili się do szefostwa EWE, Ci stwierdzili że nic nie mogą stwierdzać w dzienniku budowy, bo przepisy się zmieniły i Oni nic nie odbierają w domu. tylko do ogrodzenia.
Nie miałam wyjścia - stwierdziłam, że albo uzyskam ten odbiór, albo się totalnie narażę i ... (nie wiedziałam co robić???) Bardzo mi zależało na odbiorze, bo chciałam się przemeldować, no i przejść z taryfy budowlanej na normalniejszą!!!
Podpowiedział mi w końcu projektant od gazu, żeby zarządać przepisu co do wymagań jakie Pani urzędniczka stawia przede mną - moje dotychczasowe argumenty jej nie przekonywały. Tak też zrobiłam - szłam, jak na skazanie, co będzie. Okazało się - całkiem trafnie, że Pani po chwili zastanowienia, zażądała umowy z firmą EWE niby jako potwierdzenia, że jak się zdecydowali dostarczać mi gaz, to przecież wszystko jest w porządku. I tak po okazaniu umowy dostałam upragnioną pieczątkę z decyzją o odbiorze budynku!!!
Nic tak nie cieszy, jak skromna decyzja po długim staraniu... - czyż nie prawda?
Może to na tym polega - moja władza - moja decyzja???

niedziela, 15 maja 2011

Kwiaty na działce

Moje pierwsze kwiaty na działce pojawiły się jeszcze przed domem i nie mówię tu o kwiatach polnych - te też. Nie mogłam się doczekać czegoś kolorowego! Mimo iż wiedziałam, że później będzie to problem - dodatkowa robota! No cóż kobiety są uparte..., a jeśli chodzi jeszcze o kwiaty, krzewy itp. ;)

Dylematy inwestycyjne_ogrzewanie

No tak - ważny temat, bo chodzi o moje ciepło, a ja muszę mieć ciepło - jestem przysłowiowym zmarzluchem!
Problem ogrzewania to nie tylko rozwiązania techniczne - to da się przebrnąć, ale przecież wszystko kosztuje, a kredyt to nie studnia bez dna...
My zdecydowaliśmy się na ogrzewanie gazem (zmiana decyzji nastąpiła w trakcie budowy, wcześniej zamierzałam wstawić piec centralnego ogrzewania na węgiel...). Przy naszej posesji "biegnie" gaz, projekt też w oryginale zakładał ogrzewanie gazem (niepotrzebnie wykreśliliśmy przy adaptacji i trzeba było odkręcać - projekt instalacji, ekipa z uprawnieniami wykonawczymi, specjalista od odbioru, jakieś badania kominiarskie - dobrze, że te uprawnienia miał projektant instalacji gazowych). Ale przecież "opinia publiczna" - znajomi, sąsiedzi, rodzina..., twierdziła, że jest to droga impreza w utrzymaniu - a co będzie jak nie damy rady płacić ogromnych rachunków za gaz? W planach mieliśmy również kominek - ogrzewanie powietrzne; tu również zasięgnęliśmy opinii - kurzy!!!, nie wszędzie dojdzie ciepłe powietrze, będzie w salonie brudno jak w kotłowni. Ponieważ marzył się nam kominek, argumenty o brudnym salonie nie przemówiły zaś powietrze zamieniliśmy na płaszcz wodny czyli grzanie w kaloryferach. I tak dzisiaj mamy ogrzewanie gazem (cały dom, woda oraz gaz w kuchni),i raz czy dwa w tygodniu kominkiem - oczywiście w sezonie(na razie nam się chce - super atmosfera), poza sezonem to tylko jak jest zimno i chce się rozpalić - bo przecież można gazem. Poważnym problemem okazało się dla specjalistów połączenie tych dwóch obiegów tak, aby działało wszystko automatycznie, bez naszej ingerencji (do dzisiaj nie wiem czy jest to możliwe, jak ktoś wie, to niech doradzi!!!), skończyło się na tym, że jak palimy w kominku to musimy ręcznie odciąć obieg gazu, jak skończymy zamykamy obieg kominka i włączamy gaz (żeby dogrzał jak spadnie temperatura). Jest to uciążliwe, bo trzeba pamiętać o kilku czynnościach ale suma summarum warto - jest energooszczędnie, wychodzi tanio bo dom dobrze ocieplony więc gazu idzie mało, mam atmosferę i jeszcze taniej jak chcę palić kominkiem no i najważniejsze - wygoda!!! Naprawdę polecam do nowych domów, czyli tych dobrze docieplonych gaz będzie tanią wygodą, w starym budownictwie to zapewne bankructwo - dlatego takie mity krążą, że gaz to drogie ogrzewanie.
W swoich planach miałam jeszcze kolektory słoneczne, nawet ustawiłam tak dom na działce, aby można je było montować od południa - tu gdzie mam spadek dachu. I pewnie bym się zdecydowała, ale fundusze mnie ograniczały, a w naszej gminie nie ma żadnych dofinansowań czy zwrotów z tytułu ekologii w ogrzewaniu - eee tam, nawet co do oczyszczalni też (wszystko płać sam). Wiem, wiem - mam płacić, bo to dla mnie, moja inwestycja. Znam jednak osoby, które założyły ekologiczną oczyszczalnię ścieków za 2 tys. zł., resztę z gminy (czytaj z Unii), a ja musiałam zainwestować 7 tys. i nikt mi niczego nie doinwestował!!! Tak to jest, jak gmina obrotna i realizuje projekty unijne.

wtorek, 10 maja 2011

Nie uciekaj od lektury! - tej budowlanej;)

autor: Ośka
Witam siedzących wieczorkiem przy kompie - jak mawiają młodzi;)
No tak, piszę i piszę, ale czy to ktoś przeczyta?
Jeśli choć jednej osobie coś da ten post - to ok!
Mam zamiar podzielić się swoim doświadczeniem w kwestii dobrej lektury tematycznej, czyli wszystko o budowie domu. Czy będzie to zagadnienie o domu antyalergicznym, czy pompach ciepła, a może tarasach na ziemi lub na dachu, i jeszcze wiele innych, wszystko to nie tylko znajdziecie w internecie ale też w prasie. Bo przecież czasami wygodniej w kocyku, na fotelu czy kanapie usiąść z gazetą w ręku... Ja mam takie przyjemne chwile w swoim życiorysie - i Wam też polecam. Spędzałam je przy lekturze miesięcznika dla budujących i remontujących - Budujemy Dom. Polecam, bo naprawdę ja dużo z tych materiałów skorzystałam przygotowując się do budowy. Aaaa - kto nie czytał moich postów wcześniej, ten nie wie, że budowałam systemem gospodarczym. Musiałam więc bardzo często być - dla swojego dobra, "specjalistą" przy "specjalistach".
Dla znudzonych lekturą papierową wspomnę, że ten poradnik ma też swoją stronę internetową (jak znane - Murator czy Ładny Dom).
Jako ciekawostkę podam (nie wiem czy dzisiaj też jest to możliwe), że otrzymywałam to czasopismo za darmo - pewnie dlatego tak miło mi się czytało? :)
Pozdrawiam wszystkich zaczytanych!!!

niedziela, 8 maja 2011

Mój dom

autor - Ośka
Pora coś napisać o temacie mojego bloga, a w zasadzie o pretekście do tematu – chodzi o mój dom. Nie jest duży ale i nie mały (mieści się w nim pięcioosobowa rodzina) – oszczędny w kosztach a ekonomiczny w utrzymaniu i mieści całą nasza rodzinkę, oraz co ważne pasowal na naszą działkę – mam tu na myśli układ pomieszczeń w stosunku do stron świata (długo szukałam, aby salon był od strony południowej – wykusz doświetlony zimą, jesienią, wiosną, a latem - trzeba zasłonić nadmiar słońca, ale jakie darmowe dogrzanie!!!). Projekt domu znalazłam w ofercie strony projektydomow, ale zanim się na niego zdecydowałam, dużo lektury przejrzałam i to tej w wydaniu gazetowym, i w Internecie, na płytach CD (kupowałam czasopisma, ale też bardzo dużo dostawałam w formie reklamy – jaklo bezpłatne zamawiane ze stron WWW). Nie przesadzam, ale trwało to ponad cztery lata – jak już wspomniałam, było to moje hobby, odstresowanie i ucieczka w marzenia; oglądając projekty założyłam sobie co chcę mieć - co do ilości pomieszczeń, i maksymalne gabaryty domu. Tak spędzając wolne chwile, zaznaczałam sobie te projekty, które mi się podobały wizualnie, oswajałam się z myślą o możliwościach rozplanowania pomieszczeń– mnie interesowały projekty do 150 m2 (na początku, później mąż sprowadził mnie na ziemię i mamy 130 z garażem), w których znajdowały się cztery sypialnie, pokój dzienny i np. gabinet – a są ogromne rozbieżności co do rozplanowania, można mieć dwie sypialnie salon i kuchnię oraz łazienki na 150 m2 lub tak jak ja – cztery sypialnie na górze i łazienkę oraz salon, pokój, kuchenkę i WC z prysznicem na dole + kotłownia i garaż. Wszystko można znaleźć trzeba tylko poświęcić odpowiednio dużo czasu. Moje siedzenie zaowocowało tym, że w chwili decyzji o budowie miałam już rozeznanie czego potrzebuję, gdzie mogę to znaleźć i szybciej zdecydować się na konkretny projekt. Mówię konkretny, bo nie projektowaliśmy go sami z projektantem a po zakupie działki trzeba było zweryfikować zaznaczone- upatrzone projekty tylko do tych, które pasowały do ustawienia na naszej działce (działka duża i ustawna) względem stron świata – mam ustawiony dom tak, że do każdego pokoju słońce dociera w ciągu dnia, nie mam typowo północnego pokoju w którym jest zimno i ciemno bo słońce nie operuje i z tego faktu jestem bardzo zadowolona. Jedyne co w moim projekcie jest dla mnie za małe to kuchnia – ale i tak tylko ja tam urzęduję (nie lubię kibiców), gdybym się upierała na lepsze rozwiązanie, to można by było kuchnię dać zamiast pokoju na dole, a w tej kuchence umieścić gabinet (taka kanciapa na komputer, biurko i szafę na dokumenty), ale jest jak jest. Dobrym pomysłem było też zrobienie piwniczki pod schodami zamiast schowka zaplanowanego w projekcie – przydatne, a w kosztach nic drożej, bo i tak ten poziom był wykopany, nie został zasypany tylko zabezpieczony – żeby nie przesiąkała woda. Mój dom to projekt „Dom w daliach 3” – nie za duży a więc tańszy w kosztach, dach też z tych nie skomplikowanych – co daje oszczędności wykonawcze. Jedyne co powinnam to przestrzec wszystkich nie znających zagadnienia – unikajcie projektów z nietypowymi oknami!!! Stwarzają dodatkowe koszty bo są nietypowe- okrągłe, trójkątne, półokrągłe itp. A jak przyszło co do czego, to okazało się, że firma na ten czas kiedy się budowaliśmy czyli dwa lata temu, nie mogła nam zrobić trójkątów z trzema szybami (jak w pozostałych oknach i drzwiach) oraz nie można ich otworzyć na normalnych zawiasach tylko uchylić a do mycia rozpinać specjalnie!!! W pierwszej wersji chcieli za nie 3ooo zł !!! Więc jak ktoś chce oszczędzić, to przestrzegam – okna zwykłe!!!

sobota, 7 maja 2011

Kredyty są po to aby z nich korzystać

Najłatwiej dla wielu jest stwierdzić, że kredyt na dom to "udupienie się na całe życie" - tak, i ja właśnie tak zrobiłam. Przeżyłam już trochę lat i gdybym dalej była tak ostrożna co do kredytu, to nigdy bym nie miała własnego domu. No tak, ktoś powie jakiego własnego - banku; ja odpowiadam - może i banku - na razie, jeżeli ktoś mieszka w bloku czy na stancji, to też nie ma własnego, też płaci miesięcznie jakąś kwotę za wynajem... Ja płacąc raty mieszkam w domu, o którym kiedyś marzyłam, póki co, robię w nim co chcę i kiedy chcę, a każda rata (zamiast czynszu czy innej opłaty stancyjnej) przybliża mnie do tego, że ten dom w pełni będzie mój, a jak nie mój na dziś i teraz, to kiedyś chociaż dzieciom zostanie...
Trzeba myśleć pozytywnie, po prostu zarabiam teraz skromniej (przez te raty) i tak muszę funkcjonować, zresztą nigdy nie było dość funduszy aby zaszaleć na jakichś wczasach rodzinnych, to teraz przynajmniej mam chociaż swój plac, własną zieleń koło domu - co prawda na razie teren zagospodarowuję, ale to też ogromna frajda. Powtarzam sobie - grunt to zdrowie, jeśli to dopisze, to jakoś to będzie, damy radę!!!
Oczywiście wracając do kredytów - taki na dom, to poważne przedsięwzięcie, ale konkretne. Wiadomo dom to nie inwestycja dochodowa - już od dawna krąży powiedzenie "Dom to studnia bez dna", czy "Dom to wieczna skarbonka", lepiej inwestować w konkretną działalność, która przyniesie pieniądze na życie i dom, ale czy trafi się w taką inwestycję?
Dla mnie dom, to spokój, mój azyl, mam poczucie własnego kąta na tej ziemi - warto zrealizować to marzenie nawet za cenę kredytu.

Ogrzewanie w domu energooszczędnym i pasywnym.

Autorem artykułu jest Piotr Waydel



W myśl dyrektywy unijnej, w niedługim czasie, wszystkie nowo budowane domy w Polsce będą musiały mieć certyfikat energetyczny i spełniać rygorystyczny warunek izolacyjności cieplnej. Dla zwykłego budynku energooszczędnego całkowity współczynnik przenikalności cieplnej będzie musiał być mniejszy od 0...
W myśl dyrektywy unijnej, w niedługim czasie, wszystkie nowo budowane domy w Polsce będą musiały mieć certyfikat energetyczny i spełniać rygorystyczny warunek izolacyjności cieplnej. Dla zwykłego budynku energooszczędnego całkowity współczynnik przenikalności cieplnej będzie musiał być mniejszy od 0,3W/m2K.
W przypadku domu pasywnego jest on mniejszy od 0,15W/m2K.

Przy spełnieniu tych warunków i rozsądnym rozwiązaniu problemu właściwej wentylacji, roczne zużycie energii, potrzebnej na ogrzanie przykładowego domu o powierzchni 150 m2, przy dzisiejszych cenach, jest na poziomie 150-300zł w przypadku domu pasywnego i 400-700 dla domu energooszczędnego, w zależności od użytego nośnika energii.

Bardzo wiele osób, oszołomionych reklamami i zafascynowanych wizją budowania własnego domu, planuje zainstalowanie centralnego ogrzewania, a nawet pompy ciepła, w domu który spełnia takie parametry. Pompy ciepła są oczywiście wspaniałymi urządzeniami i rewelacyjnie nadają się do pracy, ale tylko tam, gdzie będą właściwie wykorzystane.

Sens ekonomiczny takiego przedsięwzięcia jest żaden. To mniej więcej tak, jak instalować nowoczesną, niezawodną windę do domku z poddaszem użytkowym. Oczywiście, od strony technicznej nie ma żadnego problemu. Lub kupić autobus, żeby codziennie zawieźć swoje dziecko do szkoły na drugą stronę ulicy. Jeśli kogoś stać i ma taką fanaberię, to czemu nie.

Nawet gdyby eksploatacja pompy ciepła, czy układu centralnego ogrzewania, były zupełnie za darmo, a urządzenia niezniszczalne, to w tych warunkach i tak nigdy się nie spłacą w stosunku do rozwiązań racjonalnych ekonomicznie.

Załóżmy, że całkowity koszt takiej instalacji wynosi tylko 20000zł. Przyjmując niewiarygodnie niski koszt tego kapitału na 5%, otrzymujemy 1000zł rocznie.

Wykorzystując zamiast tego punktowe grzanie elektryczne, za kilkaset zł, lub we właściwie wybranych miejscach ogrzewanie podłogowe, za 1000-2000zł, otrzymujemy 10-40 krotną różnicę w koszcie kapitału. Przy wyżej wymienionych założeniach można przyjąć, że rocznie będzie to 30-100zł. A różnica w koszcie energii nie taka wielka, a nawet żadna, w przypadku powietrznej pompy ciepła i silnych mrozów.

Pozostaje problem najtańszego uzyskania ciepłej wody użytkowej, który często jest rozwiązywany przy okazji CO. Pompa ciepła ma znacznie mniejszą sprawność, jeśli chcemy otrzymać wysoką temperaturę, jaka jest potrzebna do CWU. Centralne ogrzewanie, może mieć punkt wspólny z CWU tylko poprzez piec dwufunkcyjny.

Optymalnym ekonomicznie sposobem na uzyskanie ciepłej wody w domu jednorodzinnym, przy dzisiejszych cenach, jest przepływowy piec gazowy, usytuowany w najbliższym możliwym sąsiedztwie łazienki, lub bojler elektryczny, jeśli nie ma gazu. Jeżeli kuchnia jest dalej, to lepiej zastosować w niej osobne elektryczne urządzenie przepływowe, lub mały bojler. Nie traci się wówczas czasu na czekanie na ciepłą wodę i energii, która idzie w ścianę.

Piotr Waydel
---

Piotr Waydel


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zachęcam do lektury

Jak możecie sami się przekonać, warto poczytać zanim człowiek zacznie się budować. Z własnego doświadczenia wiem, że można wiele się dowiedzieć choć i tak sami będziemy musieli zdecydować z czego chcemy skorzystać, co nam się njalepiej opłaci i jak tę wiedzę wykorzystać do własnych celów.
Należy jednak pamiętać, że i tak wszystkiego nie ogarniemy, zawsze nam coś umkinie i nie możemy mieć do siebie za to pretensji - w końcu nie jesteśmy specjalistami. Musimy jednak nimi być na tyle, aby kontrolować specjalistów, bo choć wiedzą sporo więcej od nas, nie zawsze chcą to zastosować w praktyce. Podam przykład - choćby montowania mojego kominka (nie wspomniałam jeszcze, że oprócz gazu mam kominek z płaszczem wodnym, więc jak w nim palę, to ogrzewam cały dom przez grzejniki,oraz mam ciepłą wodę). Gdybym do końca zaufała fachowcom, to dzisiaj miałabym kominek, który wyciąga mi powietrze z domu a nie zasysa z zewnątrz!!! A ponieważ przed budową czytałam (przypadkiem) artykuł o kominkach, dowiedziałam się o konieczności doprowadzenia powietrza do kominka z zewnątrz. Ale aby to było możliwe, trzeba o tym pomyśleć dużo wcześniej tzn. umieścić rury (min. 100 mm) w wylewce - i tu mój specjalista milczał, gdy sama dopytałam o to zagadnienie, to potwierdził i dodał, że wystarczy rura 50 mm, ja się uparłam że 100 mm - bo tak wyczytałam.
I tak jest ze specjalistami w wielu przypadkach, dla własnej wygody o czymś nie wspomną, a ty inwestorze później masz problem i dodatkowe koszty!!!
Dlatego też popieram poświęcanie czasu na lekturę zagadnień dotyczących budowy, instalacji i innych, które w momencie budowy będą pomocne a czasem niezbędne. Postaram się oprócz własnych spostrzeżeń i doświadczeń polecić tematy warte przeczytania, opracowane przez analizujących te zagadnienia - podobnie jak ja.
Przeglądaj mój blog a znajdziesz co nieco w poruszanym temacie - mam taką nadzieję :)

Jak wybudować dom jednorodzinny za połowę ceny

Autorem artykułu jest Piotr Waydel



Od zawsze, zastanawia mnie irracjonalność zachowań ludzi, pragnących wybudować sobie dom.
Od zawsze, zastanawia mnie irracjonalność zachowań ludzi, pragnących wybudować sobie dom. Bardzo często zaciągają oni na ten cel wieloletni kredyt, który jest ogromnym obciążeniem dla ich bieżącego budżetu, a w niepewnej sytuacji rynkowej i nieprzewidywalnej przyszłości, stwarza duże ryzyko niewypłacalności i utraty domu. Zakładają tym sobie stryczek na szyję i zgadzają się na życie w trudzie, przez bardzo wiele lat.
Często również, po wybudowaniu, okazuje się, że to nie jest taki dom, jaki sobie wymarzyli. Nie bez powodu mówi się, że dopiero trzeci spełnia oczekiwania.

Dla znacznie mniej ważnych spraw, takich jak podwyżka o 100 czy 200 zł, lub awans na wyższe stanowisko, ludzie potrafią poświęcić mnóstwo czasu i zadać sobie wiele trudu.
W przypadku planowania domu, najczęściej oglądają obrazki, czytają reklamy, porównują ceny, słuchają rad sąsiada, lub krytyki teściowej i poszukują najlepszego kredytu. Najchętniej powielają rozwiązania z najbliższego otoczenia, lub propozycje medialne. Mają mgliste pojęcie o różnych technologiach, materiałach i rozwiązaniach. Najczęściej również nie potrafią zweryfikować ofert, ani policzyć, czy są racjonalne.

Inwestor zdaje się najczęściej na projektanta i wykonawcę, a każdy z nich ma swój punkt widzenia i swój interes. W takim trójkącie trudno o porozumienie.
Poza tym, rzadko który projektant czynnie, czyli fizycznie, uczestniczył w budowach. To, co dobrze wygląda na papierze, zdarza się, że jest niemożliwe fizycznie. Jako student, w ramach praktyk, uczestniczyłem kiedyś w budowie domu mieszkalnego, w planach którego suma wymiarów wewnętrznych była większa od zewnętrznych.

Aby zminimalizować koszty, wyeliminować błędy i osiągnąć wymarzony cel, trzeba zainwestować swój czas na zdobycie odpowiedniej wiedzy, oraz spróbować nauczyć się na cudzych doświadczeniach i błędach. Zwróci się stokrotnie.

Tu uważam, że przede wszystkim należy poznać przynajmniej niektóre rozwiązania, związane z budownictwem pasywnym, oraz zastanowić się nad częściową autonomią. Zalążek takiej informacji znalazłem na stronie drewnozamiastbenzyny.pl

Sama wiedza jest absolutnie niezbędna, ale nie wystarczy do osiągnięcia celu postawionego w tytule. Należy się zastanowić, gdzie i jak można wydać mniej, bez szkody dla jakości. Podam dwa przykłady.

Parę lat temu kupiłem dom do pełnego remontu, aby osobiście potrenować wszystkie roboty wykończeniowe. Dom ma powierzchnię około 320 m2. Między innymi należało w nim zrobić centralne ogrzewanie. Odwiedziłem sześć, czy siedem różnych firm, zajmujących się instalacją. Przedstawili mi oferty wstępne w przedziale od 25000zł do 54000zł. Oczywiście zgodnie z moimi założeniami, zdecydowałem się sam wszystko zrobić.

Aby obniżyć koszt zakupu grzejników i materiałów, skontaktowałem się z ludźmi, którzy też potrzebowali zrobić CO. Razem uzbierało się tego całkiem sporo. Odwiedziłem kilka hurtowni i zaproponowałem najmniejszej, oczywiście z innego rejonu, która miała niższe upusty u producentów niż pozostałe, wspólne zamówienie. Całość zamówienia poszła na jej rachunek. Ponieważ większość została zapłacona praktycznie gotówką, dostaliśmy dodatkowy bonus w stosunku do cen zakupów innych hurtowni. Hurtownia na nas nie zarobiła, ale uzyskała na stałe lepsze upusty. Ponieważ byliśmy z innego rejonu, nie zrobiła sama sobie konkurencji. My kupiliśmy taniej, niż kupują duże hurtownie.

Instalację montowałem wieczorami, przez dwa tygodnie. Całkowity koszt wszystkich materiałów wyniósł niecałe 11000zł. Porównując do najtańszej oferty, zarobiłem przez te kilkanaście wieczorów 14000zł, wiele się nauczyłem i poznałem wiele osób. Myślę, że był to czas dobrze wykorzystany.

Inny przykład:

Kowalski pracuje na budowach. Dostaje na rękę 1600zł, co kosztuje jego pracodawcę 3000zł. Pracodawca musi jeszcze na nim zarobić i pokryć inne koszty. Załóżmy, że cena sprzedaży pracy Kowalskiego przez firmę wynosi tylko 4000zł.
Wiśniewski pracuje jako nauczyciel. Zarabia tak samo jak Kowalski.
Każdy z nich może w najlepszym przypadku kupić tylko 40 % pracy drugiego, chociaż tak samo zarabiają.

Mogą się zatrudnić wzajemnie na czarno, ale to jest już nielegalne. Nawet wzajemna, bezpłatna pomoc sąsiedzka jest definiowana jako szara strefa. Fiskus chce w takim przypadku podatku od darowizny, jaką jest przysługa, lub podatku od działalności gospodarczej od każdego z nich. W zasadzie wzajemna pomoc jest barterem wewnętrznym. Można to również nazwać bankiem czasu, bankiem usług, czy porównać do działalności typu LETS.

Ale jeśli zna się dobrze przepisy i różne formy działalności, można to zrobić legalnie.

W zeszłym roku w ramach nauki i praktyk, uczestniczyłem w kilku małych prywatnych budowach. Koszt wybudowania w zależności od zastosowanej technologii wyniósł od 870zł/m2 do 1120zł/m2, bez ceny ziemi, przyłączy i białego montażu.

Od przyszłego roku, indywidualnym inwestorom nie będzie przysługiwał zwrot różnicy VAT, jako że należy się tylko bogatym inwestorom. Działając wspólnie można będzie rozwiązać ten problem.

Dużo łatwiej również, można rozwiązać problem kredytu, jeśli buduje dobrze i bardzo tanio, dzięki czemu wartość hipoteki znacznie przewyższa zapotrzebowanie na finanse.

Przedstawiłem powyżej tylko drobną cząstkę informacji i możliwości. Takie możliwości kryją się nie tylko przy budowie domu, ale praktycznie wszędzie.

Artykuł ten ma za zadanie zmusić do zastanowienia się przed podjęciem decyzji, często rzutującej na całe życie. Skierowany jest przede wszystkim do ludzi przedsiębiorczych, wytrwałych i zdecydowanych. Jest to wstęp do próby stworzenia niesformalizowanej, zdecentralizowanej, otwartej struktury sieciowej, opartej na współpracy, zaangażowaniu i myśleniu.
W tym celu powstaje strona internetowa i następne artykuły czekają na publikację.

Piotr Waydel

---

Piotr Waydel


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Co i jak przed budową domu - formalności

Dzisiaj cieszę się, że mam to za sobą – mam na myśli wszystkie formalności, które wymagają cierpliwości, aby je załatwiać oraz całą wiedzę, jaką trzeba posiąść przy budowie systemem gospodarczym. Bardzo trudno poruszać się po temacie, o którym nic wcześniej się nie wiedziało.  Jak trudno jest znaleźć odpowiednią – tanią a konkretną działkę, wybrać projekt przyszłego domu, wybrać firmę budowlaną, co powinno  się wiedzieć na temat budowy i od czego w ogóle zacząć, skoro zupełnie  nie ma się pojęcia na ten temat?
Muszę przyznać, że w tym właśnie okresie (moich przygotowań do budowy, które wcześniej traktowałam, jako hobby, a nie konkretne plany budowy) niezbędnym pomocnikiem okazał się Internet i specjalistyczne czasopisma, które zaczęłam otrzymywać za darmo właśnie z Internetu ( o tym później).
Na początku – jeśli chodzi o papiery, trzeba wybrać się do Urzędu Gminy (tam, gdzie zamierzamy się budować) i sprawdzić, czy posiadają aktualny plan zagospodarowania przestrzennego. Jeżeli tak, to w wydziale Architektury tego Urzędu złożyć wniosek o aktualny wypis z planu zagospodarowania przestrzennego. Jeżeli Gmina, nie posiada takiego Planu, wtedy w tym samym dziale Architektury należy złożyć wniosek o wydanie decyzji o warunkach zabudowy. Następnym krokiem jest wykonanie aktualnej mapy sytuacyjno-wysokościowej (trzeba już posiadać wybrany projekt domu), przeznaczonej do celów projektowych (w skali 1:500) no i warunki techniczne dostawy mediów:
- wody i odbioru ścieków (zakład wodociągów i kanalizacji),
- energii elektrycznej (zakład energetyczny),
- gazu (zakład gazowniczy).

My mamy piec gazowy i oczyszczalnię przydomową (z miejscowego zakładu wodociągów i kanalizacji potrzebne były warunki dotyczące przyłącza wody). Co do gazu – też cała procedura; wcześniej zakładaliśmy, że będzie ogrzewanie, CO (węgiel, bo taniej – tak nam się wydawało), ale projekt był na gaz, więc kotłownia trochę mała, a naszą stroną leci nitka gazowa – w ostateczności skusiliśmy się ( o tym też innym razem, – bo warto).
Pozwolenie na budowę wydaje starosta – też się trochę czeka, ok. 2 tygodnie. Na 7 dni przed rozpoczęciem budowy inwestor powinien powiadomić Nadzór Budowlany o przystąpieniu do budowy składając wniosek informujący o rozpoczęciu budowy (wszystko podpisane przez kierownika budowy!!!).
O tych nieszczęsnych mapkach już nie chce mi się wspominać – geodeta zarabia!!! Niby 300 zł 3-4 egzemplarze, ale kto wiedział, że za chwilę będą potrzebne następne i następne? (jak czytałam wcześniej na WWW że ok. 1500 to kosztuje, to się zdziwiłam, że tak mało ode mnie wziął 300 zł? – a tu niespodzianka podzielona na raty :)) – do energetycznego, do wodociągów, do gazowego, do drogowego – droga powiatowa a my robiliśmy jeszcze jeden wjazd, żeby był bliżej domu – nie polecam, korupcja jak się patrzy, mnie ten wjazd wyniósł ok. 7 tys., – bo powiatowa, bo projekty, nowy kierownik z uprawnieniami drogowymi, a do tego przejazd przez nitkę gazową!!! – rury tarota i inne…